"Na początku było słowo, chociaż nie było zasięgu [telefonii komórkowej]. Nie było także internetu i związanego z nim [nowego] kanonu komunikacji społecznej. Nie było też prądu. Na początku w ogóle wszystko wyglądało [inaczej], a bez słowa wciąż byśmy nie istnieli i to wszystko, czego nie było, również by nie istniało. [Więc] świat bez zasięgu, internetu i prądu pozostawałby [bezustannie] niewidzialny.
Nieco później, ale prawie na początku, słowo objawia się i uzasadnia swoją wszechwładzę w księdze [książce]. Dzieje się to już w widzialnym świecie, choć wciąż bez zasięgu, internetu i prądu.
Głęboko wierzę, że to słowo ulepiło i wciąż kształtuje, i przemienia rzeczywistość. Twierdzę, iż to słowo ją porządkuje, próbuje okiełznać, nadać sens. Uroiłem sobie, że jest zachłanne, aroganckie, uwodzące, samowystarczalne, nieskończone, piękne i [samotne]. Ta samotność każe mu szukać innych słów.
Jestem przekonany, że literatura, słowa odnalezione i ucieleśnione w książce [księdze], ta rzadka umiejętność wypowiadania metafor, zdolność poszukiwania i właściwego składania razem słów potrzebnych, a czasem niezbędnych, ta małpia zręczność w opisywaniu rzeczy [istotnych] są jednym z największych osiągnięć człowieka. I jedynym wciąż opierającym się tylko na słowie. Czyli na początku. Na [kamiennym] fundamencie. Na geście założycielskim. Na micie wiecznym [odwiecznym].
To nie my mówimy słowa, to słowa mówią nas, odkrył i ogłosił Gombrowicz, jakby od zarania dziejów nie było to jasne. Prorok Conrad nawołuje do odmierzania [wymierzania?] przez literaturę sprawiedliwości widzialnemu światu, jakby bez niej ten świat mógł być w ogóle dostrzeżony, a Mickiewiczowski Gustaw skarży się histerycznie, że pewien ksiądz, ucząc go czytać, dokonał na nim pierwszego gwałtu symbolicznego, zamachu [terrorystycznego], jakby przed nimi nie spalono kilkakrotnie Biblioteki Aleksandryjskiej.
Jesteśmy winni posłuszeństwo słowu. Jesteśmy mu dłużni [wszystko] nawet bezprawie. Jesteśmy zobowiązani do opieki i do buntu wobec literatury i opisywanego przez nią świata po to, by go stwarzać.
Prawdziwy człowiek musi dwie rzeczy [umieć]: nauczyć się czytać i umrzeć.
Zważcie u siebie, umieramy najwięcej w historii świata. Bo jest nas najwięcej. Czytamy najmniej we współczesnej historii świata, bo […]
Musimy spotkać ze sobą ludzi uzależnionych od czytania, ludzi obarczonych i naznaczonych słowem z tymi, których należy nauczyć czytać od nowa [na nowo]. Musimy otoczyć się książkami, by było cieplej i bezpieczniej. Musimy wyjaśnić młodym, że zestarzeją się szybciej [i brzydziej], jeśli nie nauczą się czytać. Musimy podzielić się radością z obcowania z literaturą z wykluczonymi z jej świata. Musimy obojętnym wobec literatury wyjaśnić, że obojętność [wobec literatury] to zbrodnia przeciwko ludzkości. Musimy kultywować pamięć o wszystkich zapisanych słowach, gdyż jeśli tego nie będziemy robić, to one przyjdą pewnej nocy i nas zjedzą. A jeśli nie one same, to [w ich imieniu i z nimi na ustach] ludożercy. Bo jeśli się nie czyta albo czyta i nie rozumie, to wcześniej czy później przychodzą [ludożercy].
Bo jak powiedział prorok Márquez: to już byłby koniec tego zasranego świata, gdyby ludzie podróżowali pierwszą klasą, a literatura wagonem bagażowym. Antycypował nieświadomie poetę Pasewicza głoszącego dzisiaj: tekst jest moim pastwiskiem.
Miałem sen […]"
Literatura i czytelnictwo - credo Irka Grina